Andrzej Celiński Andrzej Celiński
6918
BLOG

Jesteśmy cali

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 262

Andrzej, o Twoim wypadku krążą legendy. Jesteście cali?

 

Nawet nie draśnięci, chociaż dwie poduszki odpaliły.

 

Pytam wprost - byłeś pijany i siedziałeś za kółkiem? Parę minut przed tym wypadkiem rozmawialiśmy telefonicznie i i twierdzę z cała stanowczością, że byłeś trzeźwy.

 

Pijany nie byłem, choc wypiłem ze trzy kieliszki wina, dlatego prowadziła moja partnerka. Zresztą, kiedy jechaliśmy na tę wigilię (połączona z imieninami Adama, właściciela restauracyjki, w której co roku od lat spotykamy się na dwa, trzy dni przed właściwa wigilią aby coś lekkiego zjeść, napić się wina i pośpiewać, przeważnie kolędy) poprosiłem ją, żeby na wszelki wypadek wzięła prawo jazdy. Bo rzeczywiście mam żelazna zasadę, że nawet po jednym kieliszku wina, nawet wypitym dwie, trzy godziny wcześniej samochodu nie prowadzę. Choćby dlatego, że jeśli nawet ktoś spowoduje wypadek, bez jakiejkolwiek z mojej strony winy czy błędu, to i tak przyszłość miałbym przechlapaną. Moja partnerka przez pół roku była z dala od Polski w krajach nieco bardziej ciepłych. Tu  był lód. W normalnych warunkach na tym zakręcie człowiek nie ma prawa mieć wypadku. Chyba, że są dwa auta, bo tam jest ciasno. Było pusto.

 

Co się właściwie stało? Dlaczego zostawiłeś wbity w barierkę samochód i sobie poszedłeś? Dlaczego zostawiłeś w samochodzie obie komórki? Nie można się było z Tobą w żaden sposób skontaktować.

 

Komórki wyjątkowo, bo szliśmy pośród ludzi, wyjąłem z kieszeni wcześniej i wrzuciłem tam, gdzie zazwyczaj ich w samochodzie nie trzymam - do kieszeni w drzwiach. Zazwyczaj mam je przy sobie, gdzieś w kieszeni. Sama zresztą wiesz, że łatwo się do mnie dodzwonić - komórki mam pod ręką. Byłem pewien, że mam je przy sobie. Wypadek miał miejsce niedaleko domu, przy wjeździe na moją uliczkę. Samochodem nie dało się wyjechać z zaspy, sadziłem, że po prostu utknął. Moja partnerka była w szoku, za kierownicą mojego wozu siedziała po raz pierwszy. Nie sprawdzałem nawet jak duże są szkody, pomyślałem, że jutro rano auto ściągnę i załatwię wszystkie formalności. Rano auta nie było. Potem okazało się, że po pierwsze ktoś widział ten wypadek, po drugie zawiadomił media, po trzecie policja niedługo potem przyjechała. Nie mogli mnie oczywiście znaleźć i zapytać o co chodzi, bo telefony były w aucie. Ja mam dom rodzinny kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy, w Wyszogrodzie, tam zarejestrowane jest auto, policja niekoniecznie może wiedzieć, że moja partnerka mieszka tuż obok. Kiedy zorientowałem się, że auta nie ma zablokowałem na dodatek obie komórki, więc byłem bez telefonu gdzieś do 15-tej.

 

O wypadku poinformowali mnie znajomi, którzy spanikowani zadzwonili i powiedzieli, że nie żyjesz. Przyznam, że włos mi się na głowie zjeżył. Potem, już na spokojnie, zaczęłam sprawdzać godziny, czyli wcieliłam się w poszukiwacza spisków pod dywanem - jeśli o 8 rano byłeś na policji, to dlaczego u diabła ta sama policja poszukiwała Cię jeszcze o godzinie 11?

 

O 8-ej to telefonowałem na policję i rozmawiałem z policją. Kazali mi czekać w domu na ich przyjazd. Przyjechali szybko, chyba koło 9-tej. Może wcześniej. Pojechałem na jedną komendę, drugą. Zapytano, mimo, że nie kierowałem, czy nie zgodziłbym się sprawdzenie alkomatem poziomu alkoholu w wydychanym powietrzu. Oczywiście zgodziłem się. Zero. Trzy kieliszki, nie za wielkie, nie za pełne, białego wina to zaraz po wypiciu nie może dać więcej niż 0.3-0.5 promilla, nawet jeślibym nic nie jadł. Myślę, że ja sam już koło północy miałem te zero. Nie wiem skąd się wzięła ta informacja o poszukiwaniu mnie, skoro o 11-ej to byłem już chyba nie tylko po sprawdzeniu na okoliczność picia alkoholu, ale i po znacznej części składania zeznania.

 

No nic, Andrzej - grunt, że jesteście cali. Reszta jest kompletnie nieważna. Tylko chyba będziesz musiał kupić sobie nowy samochód…

 

Samochód jest w stanie w sumie niezłym. Ta stłuczka nie była zbyt poważna.  Fakt - powinienem wezwać pomoc drogową. Ale było blisko domu i nie przypuszczałem, że to wywoła taka burzę. To była zwykła stłuczka. Mój błąd.

 

 

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka