Ma rację marszałek Schetyna, że przypomnienie Polakom, w przedwyborczym plakacie PiS „Jarosław Kaczyński – nasz premier”, iż Jarosław Kaczyński mógłby znów zostać premierem wspiera kampanię Platformy. Pomijając ocenę tamtego okresu dzisiejsza kampania PiS i reakcja na nią prominentnego polityka PO raz jeszcze pokazuje, że kampania wyborcza nie jest sporem o lepszą drogę dla Polski, jest walką o wybór mniejszego zła. Schetyna jest zbyt wytrawnym politykiem, aby nie wiedzieć, że groźba recydywy rządu Kaczyńskiego Platformie Obywatelskiej, na dzisiaj, wystarczy. To trochę tak, jak w polskiej piłce nożnej – wszelkie ambitniejsze zamierzenia uznaje się za niepotrzebne, nawet szkodliwe.
Prawda, jest czego sie obawiać. Idzie o sprawy fundamentalne – wolność, praworządność i sprawiedliwość. Sprawa zaszczucia Barbary Blidy, osoby wyjątkowej kiedyś w polskiej i w śląskiej polityce, jak soczewka syntetyzuje taką Polskę, jaką budował Jarosław Kaczyński.
Telewizja Polska, w przeddzień tamtego tragicznego zdarzenia, późnym wieczorem, nadaje program sugerujący, że Blida to brakujące, polityczne ogniwo wielkiego przestępczego układu, żywiącego się ciężką pracą niedostatecznie opłaconego polskiego górnika. Mamy więc dobro i mamy zło. Prosty przekaz. Palcem tylko wskazać winnego. Wybawiciel miał się pojawić nazajutrz, na urządzanej w Katowicach konferencji prasowej.
I rzeczywiście. To był kwiecień, więc o 6-tej rano, zwłaszcza w Siemianowicach, na Śląsku nikt już nie śpi. Pod dom Blidów przyjeżdżają funkcjonariusze i funkcjonariuszki. Strzelec wyborowy, z telewizyjną kamerą zamiast pistoletu automatycznego (wszak idzie o politykę, o śmierć i o życie cywilne) zajmuje pozycję. Reszta wchodzi do domu. Nie wiemy, co tam się stało. Nie wiemy dlatego, że funkcjonariusze tajnych służb które, pod rządami Kaczyńskiego nazwać można tajnymi policjami, po tej tragedii zacierają ślady. Jak mafiosi. Wycierają rękojeść pistoletu, zmieniają ubrania, myją ręce, zadeptują ślady, telefonują na potęgę wymieniając się komórkami. Jak tu przyjąć tłumaczenie, że ‘bateria się wyczerpała’? Jedna, dwie, sześć baterii się naraz wyczerpało? Oni przez dwie godziny wykonują dziesiątki połączeń. Jedni wchodzą, inni wychodzą. Ilu to komando miało dysponentów? Miało jakiegoś? Był tam dowódca? To nie prywatna służba ochrony weszła do domu Blidów.. To państwowa tajna policja. W wolnym, od 1989 roku, kraju. Jest odpowiedzialna za jej śmierć. Bo w chwili, kiedy Henryk Blida otworzył im drzwi za los domowników oni odpowiadali.
W tle były przygotowania do konferencji prasowej najwyższych urzędników państwa i służb. W Katowicach. Nie dochodzi do niej. To co – o jakąś inną sprawę chodziło? Co się z tą konferencja stało? Oczywiste jest, że chodziło o tę sprawę. Po to pod domem Blidów była kamera. Nie dla szkolenia funkcjonariuszy. Zresztą jakie to szkolenie? Że wyprowadza się z domu kobietę? Takie szkolenie możnaby przeprowadzić podczas zatrzymania anonimowego recydywisty o niekwestionowanej przestępczej biografii.
W dalszym tle uporczywie powtarzane twierdzenie o układzie, który jak pijawka wysysa nasze narodowe bogactwo. O lewicowym układzie, oczywiście (co zresztą bez znaczenia – dzisiaj juz wiemy, że jakimkolwiek, byle nie pisowskim). W tym tle jest też Barbara Kmiecik, bizneswoman ze Śląska, którą odwiedzają w celi funkcjonariusze. A ona, zaraz po ich wizycie, wypuszczona na wolność zeznaje na Blidę. Komisja śledcza zapoznała się z treścią więziennej rozmowy funkcjonariuszy z Kmiecik? Opinia publiczna? Kto w wolnej, sprawiedliwej i praworządnej podobno Polsce decyduje o wolności albo uwięzieniu? Służby? Poza jakimikolwiek procedurami? Co nam o tych procedurach wiadomo?
W jeszcze dalszym tle zmiana, dwukrotna, prokuratorów przygotowujących tę, mającą się tak tragicznie, sprawę zakończyć. Poprzednicy odmówili napisania aktu oskarżenia nie dopatrując się znamion przestępstwa.
W bardzo już odległym tle zaś dwie inne jeszcze sprawy.
Pierwsza, że nie było potrzeby wchodzić do domu Barbary Blidy, mimo, że posłanki, powszechnie na Śląsku szanowanej. Przeszukanie domu po tygodniach medialnej nagonki? Wolne żarty!
Druga, że okazało się w końcu, że nie było żadnego przestępstwa. Ani łapówki, która opłacić miała ten czyn.
Za to prokuratorzy i tajni policjanci, młodzi jeszcze relatywnie ludzie, mają gwarantowane do końca swego życia uposażenia bliższe 10 tysiącom złotych miesięcznie niż pensji, na przykład, dyrektora dobrego liceum. A Zbigniew Ziobro, euro poseł z pensją dwa i pół raza jeszcze wyższą, i innymi apanażami śmie przemawiać do telewizyjnej kamery o tym, że wszystko było tam w porządku. On sam, który w chwili roztrzaskania się pisowskiej wizji zwycięstwa, w chwili, gdy zbliżał się koniec ich rządów utracił swój ministerialny laptop zgnieciony pod kołami samochodu. Odzyskanie danych z tego nie prywatnego przecież laptopa stało się niemożliwe.
Jego raport z tzw. Komisji Rywina przyjął onegdaj sejm RP. Pewnie i dlatego, że SLD zagrało się w decydującym momencie na śmierć. Nic, że okazało się potem, że wszystkie jego oskarżenia niezależny sad obalił.
Możecie zapytać o Trybunał Stanu. Ja się tym nie fascynuję. Nie o takiej Polsce marzyłem dwadzieścia lat temu. Ona zdryfowała. Niestety, przy walnym udziale posłów i senatorów Platformy. Wtedy, kiedy uchwalali ustawę o CBA, wtedy, kiedy projektowali POPiS, i, gdy zdają się nie dostrzegać tej hucpy, z jaką liderzy PiS wykorzystują demokracje. Vaclav Havel kiedyś pisał, że demokracja ogranicza demokratów. Tych, którzy ją bezczeszczą nie ogranicza.
