Andrzej Celiński Andrzej Celiński
817
BLOG

Bieg z bardzo wysokimi przeszkodami

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 13

Nie wiesz, dopóki sam nie doświadczysz. Mogę to powiedzieć o sobie w odniesieniu do ordynacji wyborczej.

Nie trzeba rozwiniętej wrażliwości na nastroje społeczne, by wiedzieć, że normalni obywatele nie przepadają za partiami politycznymi. Może poza zwolennikami PiS, którzy, chyba w większości, traktują swoją partię jak Kościół, bez publicznie ujawnianej refleksji. Ale jak żyć w demokracji bez partii? Widział ktoś parlament inaczej ustrukturyzowany?

Nie lubimy systemu partyjnego. Chcemy jednak jakiejś stabilności. Przewidywalność, obliczalność i właśnie stabilność polityki jest, przez ludzi rozumnych, uznawana za jej wartość. Trudna to wartość, bo polityka musi reagować na nowe wyzwania, musi się wiec zmieniać. Nie lubimy partii, ale pragniemy  stabilności, co przeczy zmianie. Jak to pogodzić? Jak modernizować państwo, jego politykę i system partyjny nie rujnując wszystkiego wokół? Jak zmieniać te partie i mieć równocześnie poczucie bezpieczeństwa płynące z przewidywalności?  

W gospodarce wszystko jest łatwiejsze. Jeśli jest wielkie przedsiębiorstwo, które dużo kupuje i jeśli jesteś w nim osobą odpowiedzialną za zakupy, to starasz się mieć, dopóki rozum cię nie opuści, zasadniczo czterech (czasem trzech) dostawców podstawowych surowców, półproduktów, części, serwisów. Dwóch wystarczająco dużych, by sprzedawać mogli taniej niż mniejsi dostawcy. Dwóch, żeby zmuszeni byli konkurować. Ale nie więcej, by korzystać z upustów wynikających ze skali zakupów. I, dodatkowo, jeden, albo dwa małe elektrony, które sprawdzają inne możliwości, pokazują głównym dostawcom, że zawsze ktoś czyha na zamówienia. Dwa maluchy wspinające się na palce w swoim marzeniu, żeby zastąpić któregoś z wielkich. Czy w polityce nie mogłoby tak być? Dlaczego konkurencja jest tu słaba? Dlaczego te dwie wielkie partie, mają coraz mniej ciekawych polityków a mniejsi bracia, na dodatek, pomysłów? Dlaczego ta partyjna polityka jest tak mierna? Najprostsza odpowiedź – bo system niedostatecznie wymusza konkurencję. Brak w nim mechanizmów stymulujących jakość.

Mamy kłopot z wmontowaniem mechanizmów, które wyzwalałyby wyższą jakość politycznej oferty, raz przez celową z punktu widzenia wyborcy rywalizację wewnątrz partii, dwa poprzez otwarcie nowych szans zwiększenia powagi politycznej oferty partii pomniejszych, wypełniających rolę drzemiącej alternatywy dla głównych partii systemu. Efektem tej niemocy jest polityka zdominowana przez partie oligarchiczne, którym sprzyja zamurowanie polityki dla nowych inicjatyw. Plus wielki problemem deficytu demokracji wewnątrz partii a więc i rzetelnej, ściśle powiązanej z interesem wyborców konkurencji. Konkurencja jest, ale nie na pomysły odnoszące się do jakości państwa, lecz ściśle personalna, kto kogo wykończy a z kim można „się załapać”.

Brak rzeczywistej alternatywy wobec PiS i PO sprawia, że żyją one wzajemnie z siebie. Umacniając obozy swoich zwolenników dzielą Polskę coraz głębszą przepaścią. 6 lat temu organizowały wspólną konwencję programową. Dzisiaj niewiele zmieniając z tamtych wspólnych ustaleń oddalają się od siebie z prędkością kosmiczną. Układ taki trwać może aż do jakiegoś, nieprzewidywalnego dzisiaj społecznych kryzysu, który otwierając polską politykę na nowe propozycje wytworzy jednocześnie zagrożenie totalną destabilizacją. Powinno nam zależeć na zmianach ewolucyjnych, bez ryzyka czegoś nieobliczalnego i nieprzewidywalnego.  

Kilkakrotnie wracałem do zagadnienia koniecznych reform polskiej polityki. Pisałem o służbie cywilnej jako podstawie sprawnie funkcjonującego państwa, a więc także o odpartyjnieniu administracji. Pisałem o finansowaniu partii i o poddaniu ich wewnętrznych działań sądowej kontroli w zakresie respektowania własnych statutów i regulaminów. Pisałem o związku ustroju mediów z przestrzenią dla społecznej debaty, dla udziału obywateli w formowaniu swojej przyszłości. Zerwanie z fasadowością polskiej odmiany demokracji, zwiększenie udziału obywateli w kształtowaniu oblicza partii, na które głosują, wymaga także zmian w ordynacjach wyborczych.

Jestem zwolennikiem ordynacji niemieckiej. Pół na pół. W sejmie (nie w senacie!) połowa sejmistów wybierana w jednomandatowych okręgach wyborczych. Druga zaś z list partyjnych. Partia, któryby wystawiała w jednomandatowych okręgach wyborczych ludzi, którzy nie potrafią trafić do wyborców, osłabiałaby swoje szanse. Rola aparatczyków, teczkowych, przydupasów, pochlebców byłaby pomniejszona. Druga część sejmu wybierana byłaby z list partyjnych.  Po to, by specjaliści potrzebni w komisjach, którzy nie lubią i nie potrafią schlebiać, mogli prowadzić nasz kraj ku jakiejś dobrej przyszłości. Tu są dwie osie napięć. Jedna, wewnątrz frakcji parlamentarnych, pomiędzy trybunami, którzy będą zwycięzcami w jednomandatowych okręgach a ekspertami, którzy uzyskają mandat z list partyjnych. Druga – między wyborcami a preferowanymi przez nich („ich”) partiami, wokół oceny list partyjnych. Te napięcia to przyprawa demokracji. Rolą liderów jest zarządzanie nimi tak, by frakcja parlamentarna miała swój wizerunek, istotny dla masowego wyborcy, ale i potrafiła korzystać z prawdziwych narzędzi władzy, jakim jest stanowione prawo. Wzrosłaby powaga sejmu.

Te wybory, to dla mnie, bieg z bardzo wysokimi przeszkodami. Platforma zdecydowała się, w przededniu wyborów, zrealizować, ściślej, wierna zawsze sobie - zamarkować realizację jednej ze swoich obietnic, jednomandatowe okręgi wyborcze. Wizerunek istotniejszy od treści. Senat a nie sejm. Sto a nie czterysta sześćdziesiąt (w mojej wersji – dwieście trzydzieści). Ale przede wszystkim tak, aby dla kandydata niezależnego, pozapartyjnego była to droga prawie niemożliwa do przebycia. Kto zbierze, sam, najpierw tysiąc dla zarejestrowania się w PKW, a potem jeszcze dwa tysiące podpisów, w siedem dni, upoważniających do stanięcia w szranki z partyjnymi kandydatami? O.k. Ja sobie poradzę. Tysiąc zebrałem chodząc po bazarkach, co zresztą lubię niezależnie od wyborów. Dwa kolejne tysiące też może jakoś uzbieram, choć to sport ekstremalny w moim wieku. Co miałby zrobić kandydat, który głowę może ma sprawniejszą niż moja, ale nogi i serce słabsze? W tydzień? Nie można było trochę więcej czasu na to przewidzieć? Nie wspominam o pieniądzach na kampanię i o wielu innych organizacyjnych sprawach. Mam nadzieję dotrzeć do wyborców z przekazem prostym jak promień lasera: że nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej, ceńmy więc, co mamy, ale też, że naród, który traci marzenia traci swoją przyszłość. Możemy mieć lepiej urządzony kraj niż mamy. Bardziej przydatne nam państwo. I lepsze relacje pomiędzy ludźmi. Ucywilizowaną konkurencję. Ładniejszą przestrzeń publiczną. Mądrzejszą politykę, sejm i senat. Trochę od nas samych zależy. Mimo przeszkód.

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka