Andrzej Celiński Andrzej Celiński
1644
BLOG

Knebel

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 18

Ustawa o dostępie do informacji publicznej, ostatni akord prawodawczej aktywności sejmu tej kadencji, treść ustawy i sposób jej uchwalania jest jak ze złego sowieckiego snu.

W nazwie ustawa ma dostęp do informacji. Premier w obronnym komentarzu mówi, że ona udostępnia informacje. W rzeczywistości, zwłaszcza po poprawce zgłoszonej przez przewodniczącego senackiego klubu Platformy Obywatelskiej, Pana Rockiego, karnie przegłosowanej przez jego koleżanki i kolegów, ta ustawa po to jednak jest, by władza publiczna i nie tylko władza, bo i inne instytucje wykonujące zadania publiczne mogły, z przywołaniem stosownych paragrafów tej właśnie ustawy figę, a nie poszukiwane informacje pokazać wścibskim obywatelom. Czyli dostęp do informacji publicznej nie otwiera, lecz zamyka. Przypominam, dotyczy to ekspertyz zamawianych przez władze publiczne, albo przez inne podmioty wykonujące zlecone im zadania. Ekspertyz opłaconych z publicznych pieniędzy.

To jest jak z orwellowskiego folwarku zwierzęcego. Tam ministerstwo tajnych śledczych policji nazywa się ministerstwem miłości. Tu ukrywanie informacji nazwano ich udostępnianiem. Czego też jeszcze posłowie i senatorzy Platformy nie przełkną!

Mieliśmy podobny przypadek w SLD. Gdy jeszcze tam byłem. W 2003 roku, w kwietniu, spora gromadka posłanek i posłów zapragnęła okiełznąć finansowo organizacje pozarządowe i odebrać im istotne dla nich źródło finansowania działalności. Pozostawiając jednak, nienaruszone, finansowanie organizacjom, których założycielem był Kościół. Żadna rzeczowa argumentacja, przeciw temu pomysłowi, nie trafiała jednak do moich umiłowanych koleżanek i kolegów.. Ani ta, ze państwu zależeć powinno na rozwoju obywatelskiej aktywności. Ani, że do tamtej pory organizacje pozarządowe korzystały z dość wydajnych źródeł finansowania przez Zachód, który, słusznie, w obywatelskiej aktywności widział prawdziwe gwarancje polskiej demokracji. Zachód uznał właśnie, że Polska jest już stabilna, demokratyczna i zamożna i, że sama sobie poradzi z rozwijaniem obywatelskich instytucji. Nie skutkował też argument wstydu, że państwo, rządzone przez lewicę tym posunięciem, de facto, ujawnia swą wybiórczość dając jednym przywilej, innym zabierając. Jakoś udało się to odkręcić. O 16-tej, pamiętam, miało być głosowanie. Klub SLD zebrał się o 14-tej by je omówić. Kiedy była już za pięć czwarta i Leszek Miller kończył zebranie, wyrwałem się do głosu. Zaproponowałem koleżankom i kolegom, by Klub wystąpił z inicjatywą wobec statutowych organów partii, zmiany nazwy partii. Zastygli w zdumieniu. Ja zawsze miałem tam żółte papiery, ale w tym przypadku prawdziwie zastygli. Tak jawnie obnażone szaleństwo? Kontynuowałem. Powiedziałem, że dotychczasowa nazwa wyborców SLD wprowadza w błąd. Sugeruje, literką „L”, nieprawdziwie, że SLD jest partią lewicy. A przecież nie jest. Demonstracyjnie nie chce nią być. Dając przywilej Kościołowi zabiera go obywatelom rozwijającym swą obywatelską aktywność w innych niż kościelne organizacjach. Literką „D” w nazwie partii wprowadza zaś w błąd publiczność, że idzie w tej partii o budowę demokracji. W rzeczywistości, co najwyżej, możemy mówić o etatyźmie i teokracji. Nie byłem jednak tylko destrukcyjny. Zaproponowałem coś konstruktywnego. Mianowicie, by zgodnie z właśnie przez Klub forsowaną ideą ograniczenia finansowania organizacji pozarządowych, z wyłączeniem tych kościelnych, nazwać partię: „Katolicka Partia Narodu Polskiego”. KPNP – nazwa dłuższa trochę niż SLD, ale jakże trafnie odzwierciedlająca jej prawdziwe cele. Śmiech rozładował wtedy atmosferę. Posłanki i posłowie pobiegli na salę, pomógł odważniejszy na ten moment, wicepremier Hausner. Do kompromitacji lewicy nie doszło. Przynajmniej z tego powodu.

W przypadku ustawy o pozbawieni obywateli możliwości dostępu do informacji publicznej, mimo rozumnej postawy dziewięciu posłów Platformy, zabrakło nie tylko rozumu, ale i poczucia humoru. Miał rację, mój fundamentalny adwersarz sejmowy, ten od Chrystusa Króla, że zabrakło także honoru. W odniesieniu do procedury. Najpierw platformersi umówili się z opozycją, w komisji sejmowej, że tego krytycznego zapisu, który później wprowadził, w formie poprawki do protokołu (z pominięciem możliwości debaty na plenarnym posiedzeniu Senatu) senator Marek Rocki nie będzie. Potem zaś bezwstydnie, w ostatniej, dosłownie (było to ostatnie głosowanie sejmu tej kadencji) minucie pracy Sejmu poprawkę tę przyjęli. Jaka będzie mina pana premiera Donalda Tuska, kiedy to zwycięski w wyborach PiS, mimo dzisiejszej wrzawy, uzna, po swoim zwycięstwie, że to zbyt błaha jest sprawa, by poddać ją nowelizacji w kolejnej kadencji? Czego przecież sobie, ani Czytelnikom, nie życzę. Nie bawi mnie upodobnianie się PO do jej największego rywala, PiS. Upodobnianie, niestety, chroniczne. Jestem stary, pamiętam wspólna pracę PiS i PO nad ustawami, które później PiS wykorzystał w walce politycznej z PO.

A przecież cele deklarowane przez partie rządzące – ochrona informacji wrażliwych z punktu widzenia gospodarczych interesów państwa, mogą być osiągnięte dzięki już istniejącym przepisom, w szczególności przepisom zawartym w ustawie o ochronie informacji niejawnych i w ustawie o ochronie danych osobowych.

Widać rząd w swoim prawotwórczym amoku nie czyta praw ustanowionych wcześniej.

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka