Andrzej Celiński Andrzej Celiński
1832
BLOG

Rozpacz

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 24

Czytam w Internecie listy człowieka, który podjął próbę samobójczą pod kancelarią premiera. Wierzę, że ich treść stanie się przedmiotem dochodzeń. Nie może być tu mowy o wykorzystywaniu tego tragicznego wydarzenia dla kampanii. Jest obowiązek sprawdzenia, jak funkcjonuje państwo, specjalnie wtedy, kiedy ktoś ujawnia jego dysfunkcjonalność. Impulsem, tak niestety bywa, stają się wydarzenia tragiczne, niekiedy desperackie. Ten człowiek pisał do pani minister Julii Pitery, piastującej urząd dość dziwaczny w strukturze władzy wykonawczej, ale zapraszający wręcz do interwencji w podobnych opisywanym przez pana A. Ż. sprawach. Ze względu na stawiane zarzuty oczywiste jest podjecie postępowania wyjaśniającego w ministerstwie finansów. Także prokuratura, jako organ władny tam, gdzie jest uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, nie może odwrócić się do tej sprawy plecami. Urzędy te powinny niezwłocznie poinformować opinię publiczną o podejmowanych działaniach i określić ich kalendarz. Ich szefowie powinni wziąć za te działania odpowiedzialność. Istotą protestu o takim stopniu desperacji jest bezsilność, rozpacz i beznadziejność starań o uczciwość urzędów. Urzędy, w sytuacji konfliktu z obywatelem chronią najpierw swój wizerunek.  Premier powinien publicznie ogłosić jakie wydał polecenia podległym sobie urzędnikom, do czego ich zobowiązał i jakie wyznaczył terminy złożenia raportów. Tymczasem milczy i zasłania się moralizatorstwem. W życiu tak jednak na ogół bywa, że człowiek o stalowych nerwach, w sytuacji beznadziejności swych relacji z państwem, nie targa się na swoje życie. Tym bardziej więc, jeśli dochodzi do tragedii, państwo ma obowiązek możliwie szybkiego i wystarczająco rzetelnego zbadania sprawy. Nie ma w tym, co piszę ukrytej tezy. Nie ma pewności, że urzędy nie miały racji ignorując protest po sprawdzeniu otrzymanych informacji. Jest wiedza o tym, że relacje państwo-obywatel, w przypadku ostrego konfliktu, nie są zrównoważone.

Oczekuję wyjaśnienia najpierw tego, co działo się (albo nie działo a powinno się dziać) w praskim Urzędzie Skarbowym, zarówno w odniesieniu do konkretnych podjętych lub zaniechanych procedur, jak i w odniesieniu do spraw kadrowych, szczególnie sprawy nieprzedłużenia umowy o pracę z panem Ż. Oczekuję też wyjaśnień w sprawie kryteriów i procedur zatrudniania w urzędach, w których swoje aplikacje złożył pan Ż. Termin wyborów zmusza premiera i ministra finansów do pośpiechu. Brak informacji o podjętych działaniach, ich planie i terminie ogłoszenia raportów uznać należałoby za przedwyborcze zamiecenie niewygodnej dla nich sprawy pod dywan. Oczekiwać trzeba zwłaszcza oświadczeń w tej sprawie ministrów Rostowskiego i Pitery. List pana Ż. do pani minister, spokojny w tonie, ma merytoryczny charakter, odnosi się do konkretnych, poddających się weryfikacji faktów. Ktoś w Internecie napisał, że jego drobiazgowość świadczy o jakimś zaburzeniu psychicznym autora. To ja się więc pytam, jaką wiarygodność miałaby obywatelska skarga, jeśliby nie opierała się na drobiazgowo przedstawionych faktach?

Tyle o tej konkretnej, tragicznej, sprawie.

Komentarz jest okrutny dla nas wszystkich, przede wszystkim zaś dla partii politycznych, ale i dla obywateli, którym ten stan państwa jakoś, widać, nie dość wadzi. Gdzieś na początku lat 90. przystąpiliśmy w Polsce do budowania Służby Cywilnej. Wiele spraw było dla nas niejasnych, albo spornych, jednego byliśmy jednak pewni: kompetencje polityka i urzędnika są na tyle różne, wymagania kwalifikacyjne też, czym więc ściślejsze rozgraniczenie partyjności od administracji, tym lepiej. Lepiej dla wszystkich poza partiami „nowego typu”, które ukształtowały się w wyniku polskiej mutacji demokracji. Są to bowiem partie grabieżcze, partie żerujące na państwie, partie nomadów, partie – spółki z o. o., w których złotymi akcjami dysponują ich liderzy. I, niestety, a mam w tych sprawach doświadczenie niemałe, upływ czasu nie poprawia sytuacji, lecz ją pogarsza. We wczesnych latach 90. wstydziliśmy się jeszcze, w swoich partiach, niekiedy koniecznych, na ogół po prostu wygodnych przypadków obsadzania politykami rozmaitych urzędów wymagających merytorycznych kompetencji. Potem stało się to powszednie. Dzisiaj jest ważną treścią polityki. Własne „stajnie” w administracji i przedsiębiorczości budują siłę partii. Ten, kto próbuje się temu przeciwstawić, uznawany jest za raroga, naiwniaka, osobę, która z księżyca się urwała. Listy wyborcze wszystkich partii w bieżących wyborach dokumentują ewolucję partyjniactwa.

Partie żywią się dochodami z budżetu państwa. To jest zrozumiałe, jeśli chce się ograniczyć korupcję a partie wyposażyć w konieczne instrumenty ich funkcjonowania. Finansowanie partii z budżetu powinno być po to, żeby nie było już żadnego innego źródła ich finansowania. Tak być powinno w demokratycznym państwie, w którym prawo i sprawiedliwość jest atrybutem państwa a nie tylko nazwą własną partii politycznej. W Polsce, finansowanie partii z budżetu nie ogranicza jednak innych, pośrednich, sposobów ich finansowania. Te pośrednie sposoby finansowania partii są istotniejsze od finansowania z budżetu. Ta konstatacja pozwala zrozumieć Donalda Tuska i Platformę Obywatelską upierających się, by zlikwidować finansowanie partii z budżetu. Ich przewaga nad konkurencją byłaby na długie lata spetryfikowana. Budżet, będący pod kontrolą parlamentu i opinii publicznej nie może dać tyle, co  partie pozyskują z dochodów pośrednich. Specjalnie te, które maja istotny udział we władzy w państwie, w którym służba cywilna ma mocne podstawy formalne i słabiutkie realne. Dochody pośrednie, to: praca, zwłaszcza dla własnych radnych, w administracjach urzędów innych niż rady, w których zasiadają. To opłaty na rzecz partii wpływające od osób uzyskujących posady pozostające w nieformalnej i nieprawnej nomenklaturze partii politycznych. To etaty tam, gdzie sięgają wpływy partii politycznych. To członkostwo w zarządach i radach nadzorczych spółek skarbu państwa, lub spółek, w których skarb państwa ma swoje udziały, spółek komunalnych lub wreszcie spółek prywatnych, które łaskawie ‘oddają’ politykom część swoich kadrowych aktywów dla osób przez partie wskazanych. Dochody pośrednie to zlecenia pozyskiwane z urzędów i lepszy dostęp do informacji urzędowej. Nawiasem, wobec tej ostatniej sprawy, mnie wcale nie dziwi akcja Platformy Obywatelskiej, na finiszu tej kadencji, z ustawą o „dostępie” do informacji publicznej. Ona po prostu jest kolejnym elementem zamykania polskiego państwa przed obywatelami. Nie pierwszym niestety w ostatnich latach.

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka