Andrzej Celiński Andrzej Celiński
1631
BLOG

Komentarz

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 30

Cieszę się z tych wyborów, w doraźnej perspektywie. Mamy wciąż szansę. Europie daleko do opanowania skutków kryzysu finansowego. Uderzy on nas jeszcze mocno. Musimy prowadzić bardzo ostrożną, ale i konsekwentną politykę jeśli nie ograniczania, to przynajmniej stabilizowania długu publicznego. Utrzymać też powinniśmy szacunek europejskich partnerów. Żadnych awantur i eksperymentów. Spokój, konsekwencja, przewidywalność. Zarówno w polityce wewnętrznej, jak i w relacjach zewnętrznych. Alternatywa przed wyborami była dwojaka. Albo powrót do władzy PiS, albo słaba konstrukcja multi-koalicyjnego rządu wokół PO. Oba scenariusze bardzo niebezpieczne. Pierwszy – ze względu na nieprzewidywalność polityki Jarosława Kaczyńskiego i słabość materiału ludzkiego. Zwłaszcza w finansach, gospodarce i relacjach międzynarodowych. Czyli w kwestiach, doraźnie, kluczowych. Drugi scenariusz ze względu na wielkie trudności prowadzenia konsekwentnej polityki stabilizowania finansów publicznych. Rząd rozrywany interesami trzech albo nawet czterech partii, nie przetartych jeszcze we wspólnym rządzeniu, to nie jest rząd na trudny czas. Mamy perspektywę rządu roztropnego. Dobrze, że Platforma wygrała. I że do rządzenia potrzebuje PSL. Nie jestem fanem żadnej z tych dwóch partii. Wobec PSL byłem nawet kiedyś bardzo krytyczny. Poznałem jednak alternatywę, wizję Polski służb specjalnych, podejrzliwości, nieuprawnionych oskarżeń, insynuacji i braku odpowiedzialności za wypowiadane złe słowa.

Po dwudziestu latach demokracji, to, czego najbardziej w polityce wewnętrznej powinniśmy się obawiać zawiera się w słowie „wykluczenie”. Tak w odniesieniu do polityki społecznej, jak i do polityki stricte. Rozmiary i trwałość wykluczenia pierwszego rodzaju, ze względu na: poziom dochodów, pracę, zdrowie, wiek, miejsce zamieszkania - powinny być wyrzutem dla wszystkich  rządów. Prawicowych i lewicowych po równo. Budujemy społeczeństwo głębokich podziałów. Społeczeństwo korporacyjne. Niemające nic wspólnego z wielką ideą polskiej solidarności. To da się zbadać i udowodnić. Rozpiętości dochodowe są u nas o 70% większe niż w Danii. Takie same jak w Wielkiej Brytanii. Powstały  w czasie ostatnich dwudziestu lat. W warunkach nie zawsze oczywistych i akceptowanych społecznie kryteriów różnicowania. Wykluczenie polityczne, to już wyłącznie domena prawicy. Temu rodzajowi wykluczeniu miała służyć nie tylko specyficzna narracja historyczna przekreślająca wszystko, co wiązało się z PRL, ale przede wszystkim instytucje współcześnie budowanego państwa. I choć ta polityka poniosła porażkę, zatruła ona skutecznie debatę publiczną, odebrała jej powagę, nakierowała na sprawy dla przyszłości trzeciorzędne. Podzieliła Polaków na gruncie emocjonalnym, niezwykle trudnym dla przezwyciężania powstałych podziałów. Druga kadencja rządu koalicji PO/PSL pozwala żywić wiarę, że przynajmniej ten rodzaj wykluczenia nie będzie miał miejsca. Wejście inicjatywy Palikota do sejmu, z punktu widzenia korzyści z przełamywania wykluczania w politycznym bytowaniu narodu, ocenić należy pozytywnie. Swoje robi czas, biologia.

W przypadku  koalicji PO/PSL wiemy, że reformy finansów publicznych nie będą wystarczająco głębokie. PSL blokować będzie zmiany systemów emerytalnych, zwłaszcza KRUS. Nie można się także spodziewać jakichś poważniejszych korekt w finansowaniu zadań samorządów terytorialnych, uracjonalnienia ich budżetów ani ściślejszego powiązania ich wydatków z własnymi przychodami. Nie spodziewam się także postępu w dziedzinie jakości szkolnictwa wyższego. Może będą słowa, ale reform nie będzie. Nadal kształcić będziemy setki tysięcy młodych ludzi bez związku z potrzebami rynków pracy, na słabym na dodatek poziomie. Nie będzie też koniecznych reform sądownictwa. To są konsekwencje korporacjonizmu. Ale po rządach alternatywnych, formułowanych wokół Prawa I Sprawiedliwości, czy też rządu wielopartyjnego wokół Platformy Obywatelskiej, tym bardziej takich reform spodziewać się nie byłoby można. Dzisiaj ta koalicja jest najlepsza z możliwych. Lepsza też niż samodzielne rządy PO. W polskich warunkach najskuteczniejsza kontrola wybujałych ambicji partii jest kontrolą wewnatrzkoalicyjną.

Ale wszystko, co piszę i co pozwala na umiarkowany optymizm odnosi się do doraźności. Ona jest ważna, bo musimy jakość przeżyć europejski kryzys. Tyle, że kryzys skądś się wziął. My w ogóle nie jesteśmy przygotowani by sięgnąć jego źródeł. Nie chcemy nawet o nich słyszeć. Nie tylko elity nie chcą sięgnąć do źródeł tego zawirowania, które stawia znak zapytania nad całym światem euroatlantyckiej społecznej i gospodarczej cywilizacji, ale i wyborców mało to interesuje. Pytanie jest zawsze to samo, od kiedy powstał kapitalizm. Tylko, że raz staje się widoczniejsze, głośniejsze, innym zaś razem wyszeptuje się je wstydliwie w domowych rozmowach. To co – nie ma konfliktu kapitału i pracy? Nie ma problemu nieprzekraczalnych barier kulturowych? Ani śmieciowych umów? Chcecie wierzyć, że to są sprawy jakiegoś marginesu grzechu tkwiącym w człowieku? Odrzucacie możliwość innej interpretacji – że to błąd tkwiący w systemie? No to skąd się wziął fenomen Ignacio „Lula” da Silva? Brazylijczycy tak sobie głupio go wymyślili?

Konflikt miedzy kapitałem a pracą jest konfliktem trwałym, dynamicznym i dramatycznym. Jest wtopiony w konstrukcję kapitalizmu. Wraz z oszałamiającym swym tempem postępem wiedzy i techniki zmieniają się jego formy. Istota pozostaje. Ten konflikt jest szczególnie dramatyczny wtedy, gdy państwo, czyli zorganizowana polityka go nie dostrzega. Polskim dramatem jest, że nie tylko partie neoliberalne tego konfliktu nie widzą, ale że nie ma innych, które by go dostrzegły inaczej niż w przedwyborczej chwilowej potrzebie. Efektem jest zanikający prestiż państwa. One po prostu staje się mało pomocne dla ludzi, którzy oczekują aktywności państwa w przełamywaniu stalowych barier, w otwieraniu drzwi, w określaniu kryteriów, których spełnienie umożliwia awans. Dla takiego zorganizowania i finansowania edukacji, aby dziedziczenie niskich pozycji w społeczeństwie było bardziej indywidualnym wyborem niż społeczną koniecznością. Polska dramatycznie zamyka się przed swoimi obywatelami. Państwo abdykuje tam, gdzie nic zastąpić go nie może.

Te wybory nie pokazały żadnej drogi prowadzącej do skutecznej konfrontacji naszej polityki z autentycznymi problemami współczesnego świata. Przeciwnie, ich wynik, doraźnie korzystny, wciąż pozostawia Polaków w sytuacji alternatywy: Tusk albo Kaczyński. Palikot, kolorowy ptak polskiej polityki zajmuje się gadżetami. Nie są one pozbawione znaczenia, ale pozostają jedynie gadżetami. Tragedią jest dramatyczny brak lewicy. Takiej, która by zrównoważyła politykę państwa wobec trwałego napięcia pomiędzy kapitałem a pracą. Wybory roku 2011 nie wniosły niczego dla tej fundamentalnej dla naszego pomyślnego rozwoju sprawy. Nawet senat, który mógłby stać się w tym szczególnym momencie miejscem poważniejszej debaty, pozostanie mierną mutacją sejmu. Wyborcy i tu głosowali ściśle partyjnie.

 

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka