Andrzej Celiński Andrzej Celiński
6096
BLOG

Cudze projekty traktują jak hieny padlinę

Andrzej Celiński Andrzej Celiński Polityka Obserwuj notkę 62

 Historię dzisiejszego polskiego zagrożenia nierównowagą budżetu zacząć można od schyłku rządów lewicy. Przed wyborami 2005 roku, POPiS, w sejmie mocniejszy już od SLD był  polityczną sprawczą realnością. Nie tylko ‘premier z Krakowa’ tulący głowę na piersi prezesa z Żoliborza, ale i inni politycy PO i PiS głosowali w sejmie przeciw reformistycznym projektom rządu Belki i Hausnera. Obie, opozycyjne wtedy partie, działały wedle schematu – jesteśmy opozycją, odpowiedzialność nam nie ciąży. Uznawano to za normę. Nie rządził już wtedy Miller, lecz Belka z Hausnerem. Obaj szybko zresztą poparli Partię Demokratyczną Onyszkiewicza i Frasyniuka. Oczywiste było dla nich, że POPiS wygra. Nie dla siebie próbowali przepchnąć reformy. Nie udało się. Zarówno PiS (i jego późniejsi koalicjanci: Samoobrona i LPR), jak i PO z PSL po 2007 roku, psuli dalej konsekwentnie finanse publiczne. Mieli w kieszeni wielkie unijne pieniądze. Ja nie mam zamkniętych rachunków z Jerzym Hausnerem, kiedy był jeszcze w rządzie SLD. Okazywał się często kunktatorem, bystrzej patrzącym na własne przetrwanie niż na modernizację. Jego projekt okiełznania publicznego długu był jednak proroczy. Niewiele wyszło w sejmowym praniu z planu Hausnera. Po drugiej stronie byli: Tusk i Kaczyński, Schetyna i Rokita, Zdrojewski i Gosiewski.

Tusk ma problem. Na nim dzisiaj najpierw spoczywa odpowiedzialność. Milczy. Tak, jakby nie miał czasu, ani instrumentów przygotować się wcześniej do wyzwań europejskiego kryzysu. W pierwszych trzech latach swych rządów poprzedniej kadencji podlizywał się Polakom głównie dzięki Lechowi Kaczyńskiemu, który swoim prezydenckim veto! Dla reform dawał mu konsekwentnie alibi nicnierobienia. Po katastrofie smoleńskiej pospieszył się Tusk z wypowiedzią, że nie będzie Polakom zawracał głowy reformami. Z wielkimi unijnymi pieniędzmi, doraźnie, poradzić sobie było można i bez reform. Przypominało to Gierka z pierwszej połowy lat 70. XX wieku.

Mija drugi miesiąc drugiej kadencji Tuska. Cisza. Prezentacja budżetu właściwie nie przerwała tej ciszy. Nic nie wiemy, jak idzie o najważniejsze, o kierunkowe decyzje. Poza zdaniem, że nawet jeśli będzie dobrze, to będzie niedobrze przez długi, wykraczający poza horyzont jego rządów, czas. To jest prawda. W społeczeństwie wolnych obywateli chciałoby się od premiera usłyszeć jednak, co wobec tego rząd proponuje. Na rok i na dekadę. Gdyby nie Sikorski wydawać się by mogło, że Polski, jako państwa z jego władzami , nie ma. Mimo unijnej prezydencji. Tę ciszę tłumaczy może wynik tajemnych badań opinii publicznej podpowiadających, że jeśli ma się same niedobre informacje, lepiej milczeć tak długo, jak się tylko da.

Opozycja zajmuje się sobą. Nie tylko SLD, ale i prawica.

 PiS neguje wszystko. Nawet „swoją” Lizbonę. To konsekwentnie opozycyjna partia, wedle polskiego, współczesnego paradygmatu politykowania. Nie ma dla nich kryzysu Unii. Jeśli jest, tym lepiej - Unia zagraża naszej tożsamości. Niechaj sczeźnie. Albo tańczy, jak my zagramy. Nie ma związku unijnego kryzysu z sytuacją Polaków. Nie ma też dla PiS wspólnej odpowiedzialności rządu i opozycji za drogi wyjścia z kryzysu. Prawicowa opozycja ma inne, swoje własne, uczciwe i prawdziwie państwo. To państwo, którym rządzi Tusk, to jakaś atrapa prawdziwie polskiego państwa. Zrodzona jak bękart, z okrągłego stołu. A bękart, po katolicku, to zło wcielone. Wszystko, co mówią ministrowie rządu, to zdrada. Oni ruscy jacyś, albo germańce. Trybunałem stanu w nich! Ziobrzyści niczym się w nie różnią. Może słowotokiem lidera.

Ruch Palikota  jak z dziecięcej kreskówki. Dwadzieścia dwie ustawy (- jakie? - o czym?) na dwudziestego drugiego grudnia. To zapowiedź sprzed miesiąca. Jest choć jedna z dwudziestu dwóch? Dwa tygodnie pozostało.

SLD zajęte sobą. To już zwyczajne. Zajęte transferami. Do Palikota. Ile lat można być w polityce i nie mieć apanaży? A ten Palikot z Rozenkiem i Kotlińskim, jeśli PSL się wkurzy, wejdzie w  rządowe buty. Stanowiska, rady, prestiż, możliwości, pieniądze. Dla działaczy o dwudziestoletnim stażu w wiatrołapie władzy, choćby nawet nijakiej, to szansa w życiu jedyna. Słyszał kto o projekcie któregokolwiek? Na cokolwiek? O jakimś programie kto słyszał? W dziedzinie zdrowia, albo oświaty, lub może kultury? W prywatyzacji albo reprywatyzacji? W ochronie środowiska, albo ograniczeniu emisji gazów do atmosfery? W czymkolwiek. Nie! Nikt nie słyszał. Nie o projekty rządzenia Polską chodzi. Nie konkurencja pomysłów wynosi ludzi w Polsce do władzy. To nie jest jedynie negatywny atrybut lewicy. To jest atrybut polskiego systemu partyjnego. Co Kaczyński ma do powiedzenia? Poza tym oczywiście, że wszyscy poza nim, i jego giermkami, zdradzili. Niektórzy giermkowie zresztą tez okazują się być zdrajcami.

Po co nam takie partie w Polsce? Po co taka opozycja? Nie mają one niczego, co własne. Żadnego pomysłu. Tusk to wie. Dopóki  milczy te partie są bezsilne. Potrafią bowiem jedynie reagować na to, co inni zaproponują. Cudze projekty traktują, jak hieny padlinę. Swoich własnych nie mają.

Ban grozi za: - wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich; - chamstwo; - atakowanie innych uczestników dyskusji; - kłamstwa i pomówienia; - trollowanie i spam. Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24. pozdrawiam i życzę miłej dyskusji Andrzej Celiński rys. Cezary Krysztopa Rysunek zawdzięczam Cezaremu Krysztopie. Dziękuję. AC Andrzej Celiński Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka